nieszczesna mapka 2 miesiace z życia...
Jako że mąż w końcu ( po czterech miesiacach)znalazł prace,nie za bardzo miał czas i możliwości zajać sie gromadzeniem niezbednych papierków do pozwolenia wynajelismy pewna pania (pozdrawiam panią Barbare S-S zza murami;)) do zajecia sie nasza sprawa.
Miało być wszystko szybko i sprawnie aby nasz plan wypalił(czyli wprowadzka do nowego domu juz w grudniu)
Wyżej wspomniana pani miała swojego geodete który miał sporzadzić mape do celów projektowych.
W miedzy czasie pozalatwialiśmy inne papierki
.Minął ponad miesiac i cisza .
Zniecierpliwiona pojechałam z molim juz pokaźnym brzuchem do wydziału geodezji...
a tam tej mapki wogóle nie ma!
Okazało sie (poniekad-wersja geodety) że wydział mu ta mapke cofnoł- bo nie wrysował na naszej mapce rowu.
Tak, ów pechowy rów był przyczyna opuźnienia.Geodeta zamiast spojrzeć na plan zagospodarowania przestrzennego nakreslił działkę bez rowu jak to zrobił sąsiad.
Sasiad ma już wybudowany dom,rowu tam nie ma,podobno zasypał nielegalnie,ale chyba pozwolenie dostał tak?Tu badaja sprawe....
Tak czy siak,nasz wspaniały fachowiec( z polecenia pani architekt) jeszcze raz kreslił mapke,tym razem zgodną z planami.